Póki śmierć nas nie rozdzieli

Póki śmierć nas nie rozdzieli

Gdy umiera mąż lub żona, wdowę lub wdowca czeka zadanie ułożenie sobie na nowo życia. Powstaje naturalne pytanie – na ile pozbieranie sobie życia oznacza stworzenie nowego związku?

Stosunkowo niedawno, bo w 2017 roku, po długiej chorobie zmarła na raka ukochana żona Marka Gungora  – Debora, nazywana przez niego żartobliwie Rudzielcem, lub  Wiewiórą. Była to kochana, skromna, zawsze pogodna kobieta, oddana mężowi. Ponieważ Mark Gungor znany jest na całym świecie ze swoich warsztatów „Przez śmiech do lepszego małżeństwa”, przez co pomógł setkom tysięcy małżeństw, znalazł się pod uważną obserwacją. Z jednej strony – jak sam przyznał, został natychmiast zalany setkami ofert matrymonialnych, z drugiej strony, gdy po stosownym okresie żałoby ogłosił zaręczyny, został obrzucony tysiącami oskarżeń. Wiele osób spostrzegało jego decyzję jako zdradę żony. Gungor jest osobą publiczną i jako taka wystawioną na surową ocenę, jednak wiele wdów i wdowców przeżywa obawę, czy nie zostaną w ten sam sposób ocenieni – choćby przez najbliższych.

Problemy okresu żałoby

Choć mówi się o „efekcie wdowca” – część badań pokazuje, że mężczyźni częściej niż płeć piękna umierają po stracie – efekt ten jest niejednoznaczny, okazuje się, że nie ma różnicy między płciami. Kluczowe wydają się pierwsze trzy miesiące po śmierci – ogromny stres, zmiana całokształtu życia, w tym nawyków żywieniowych – wszystko to przyczynia się do zwiększenia podatności na choroby, w tym śmiertelne. Dlatego właśnie ważne jest otoczenie wdowca lub wdowy szczególną opieką w pierwszym okresie po śmierci, tak by zmiany były jak najlepiej „zagospodarowane”, w tym sensie, by nie pojawiły się nałogi ani złe nawyki poprawiania sobie nastroju na skróty – np. ucieczka w kompulsywne oglądanie seriali całymi dniami. Oznacza to też powstrzymanie się od prób błyskawicznego przywrócenia osoby w żałobie do normy i pozwolenie jej na własny sposób jej przeżywania.

Problem polega na tym, że mamy zwykle wyrobione zdanie na temat tego, jak druga osoba powinna przeżywać żałobę. W rezultacie wdowa lub wdowiec może się spotkać z ostrą oceną i krytyką z ust rodziny czy przyjaciół dotyczącą tego co robi.

I tu pojawia się problem – gdzie leży granica między ochroną żałobnika przed potencjalnie niebezpiecznymi zachowaniami, a ingerencją w jego sposób przeżywania żałoby. Ważnym punktem różnicowania wydaje się  ocena konsekwencji zdrowotnych. Jeśli ktoś z żalu zaniedbuje zdrowie, pomagamy mu w utrzymaniu czy wyrobieniu dobrych nawyków, jednak trzeba pozostawić mu wolność co do innych obszarów życia.

Żałoba nie powinna oznaczać poczucia winy

Dla wielu osób jest niedopuszczalne, by w czasie zaledwie kilku miesięcy po śmierci małżonka poznać kogoś nowego, czy umówić się z nim na randkę. Wydaje się to oznaczać, że żałoba nie jest prawdziwa. Oczekiwanie społeczne, że wdowa czy wdowiec mają być (przynajmniej przez rok lub dwa) nieszczęśliwi wydaje się być głęboko zakorzenione w naszej kulturze. Znajomi psychoterapeuci opowiadają o osobach, które mimo iż zachęcane przez umierające żony czy mężów, by znaleźć sobie  nową miłość, mieli poczucie winy na samą myśl o randce. Oto paradoks – mimo ostatniego życzenia umierającego ktoś odczuwa myśl o nowym związku jako zdradę.

Warto zdać sobie sprawę, że ponowny związek po śmierci małżonka jest jak najbardziej etyczny, co więcej – istnieją badania pokazujące, że jeśli trwaliśmy w dobrym związku małżeńskim, przenosimy to co w nim było najlepsze do kolejnego związku. Jeśli ktoś stał się przy swojej żonie czy mężu lepszym człowiekiem, wnosi ten kapitał do kolejnego małżeństwa. To zupełnie inna sytuacja niż po rozwodzie, gdzie w nowy związek ludzie wnoszą swoje zranienia, nieumiejętność zdrowego rozwiązywania konfliktów i inne problemy.

Kiedy można  ponownie zacząć randkować?

Nie ma na to recepty.  Zdarzają się sytuacje, gdy ktoś głęboko zaprzyjaźniony w obojgiem małżonków i pocieszający wdowę czy wdowca staje się kimś więcej. W takiej konfiguracji zwykła przyjacielska pomoc może szybko stać się czymś więcej niż przejawem platonicznej miłości bliźniego. Najważniejsze jest w gruncie rzeczy uświadomienie sobie, że rodzące się romantyczne uczucia nie są oznaką zdrady zmarłej osoby, jej pamięci ani powodem do poczucia winy. Każdy z nas przeżywa żałobę w nieco odmienny sposób i wejście w nową, głęboką relację może też być dobrym sposobem zdrowienia.

Badania nad ponownymi  małżeństwami (konkretnie amerykański Pew Reseaerch z 2018 r), pokazują, że mężczyźni częściej żenią się po śmierci żony, niż na odwrót.  Jednym z decydujących czynników jest szukanie towarzystwa i bliskiej duszy, przezwyciężenie samotności. Kobiety wydają się lepiej radzić sobie z budowaniem znaczących więzi z innymi ludźmi, bez aspektu romantycznego. Mężczyźni częściej mówią o problemie samotnych wieczorów i nocy.

Ważne by to sam wdowiec lub wdowa zadecydowali, kiedy jest dobry czas na randkowanie, nie ich przepełnieni dobrymi intencjami przyjaciele, czy rodzina. Poczucie winy w odpowiedzi na impuls zakochania się też wymaga przepracowania. Nie każdy (nawet jeśli się w kimś zakochał) jest gotowy na pójście z ukochaną osobą na randkę. Nawet taka decyzja może wymagać czasu, ważne by była własna, a nie wymuszona lękiem przed „co ludzie powiedzą”?

Ważne jest też, by zrozumieć, że nowy związek to nowe doświadczenie. Można wracać myślami do zmarłego i kochać wspomnienie o nim, jednocześnie prawdziwie kochając nową osobę. To inna relacja, nie będzie taka jak poprzednia. Żałoba i zakochanie mogą się z sobą splatać. Dla nowej osoby w życiu wdowca czy wdowy ważne jest zaakceptowanie tego. Z czasem zbudujecie nowy związek, który ma ogromne szanse być szczęśliwy, potrzeba na to czasu.

Zweryfikujmy ukryte założenia

Intrygującym zjawiskiem, które można zaobserwować współcześnie jest większa akceptacja  społeczna ponownego związku po rozwodzie niż po śmierci małżonka. Tak jakby stworzenie nieudanego związku małżeńskiego dawało specjalne uprawnienia do „spróbowania powtórnie z nadzieją na szczęście”, a osoba, której udało się stworzyć udany związek wyczerpała już swój „voucher na szczęście”. Spróbujmy zmienić to myślenie. Jeśli ktoś, kto stworzył udany związek na całe życie ma szansę uszczęśliwić kolejną osobę, pomóżmy mu w tym, zamiast podcinać skrzydła, czy wzbudzać wyrzuty sumienia.