Od złości do spokoju, metody radzenia sobie z przykrymi emocjami u dzieci

Od złości do spokoju, metody radzenia sobie z przykrymi emocjami u dzieci

W świecie, gdzie emocje rządzą naszym zachowaniem często bardziej niż nam się wydaje, kluczowe staje się nauczenie dzieci, jak radzić sobie z wyzwaniami, jakie niosą ze sobą te intensywne uczucia. Wychodząc od słów J. LeDouxa, że „kiedy strach staje się niepokojem, pragnienie przeradza się w chciwość, irytacja ustępuje złości, a złość nienawiści, przyjaźń zamienia się w zawiść, miłość w obsesję, a przyjemność w uzależnienie, to nasze emocje zaczynają obracać się przeciwko nam,” możemy zrozumieć, jak ważna jest umiejętność zarządzania tymi uczuciami.

Sposoby radzenia sobie ze złością

Dwunastoletni Adam ma swój sposób na złość – grę komputerową, w której strzela do wrogów. Gdy tylko czuje gniew lub frustrację, idzie do komputera i rozwala wrogów, krzycząc np. “A masz! nie pozwalasz iść do kina, to giń!”. Rodzice mają co do tego mieszane uczucia. Z jednej strony zachowania (a szczególnie okrzyki) syna przy komputerze są przesycone bardzo silnymi emocjami, z drugiej strony wygląda na to, że za pomocą tej gry odreagowuje swoje frustracje. W codziennej rzeczywistości jest zwykłym, spokojnym chłopcem. Nauczyciele uważają, że jest jednym ze spokojniejszych uczniów, który nigdy nie zachowuje się agresywnie. Tak jakby cała złość wyładowywała się w tej jednej grze.

Mit katharsis

Przez wiele lat popularny był mit, że odreagowywanie – np. przez krzyczenie, bicie poduszek itp. to dobry sposób radzenia sobie ze złością. Jednak wielokrotnie powtarzane badania jednoznacznie wykazały, że ludzie, którzy często odreagowują złość, po prostu stają się coraz lepsi w złoszczeniu się.

Agresywny sposób odreagowania złości, nawet jeśli nie czyni to nikomu krzywdy, wzmacnia gotowość do popadania w złość i skłonność do agresywnych zachowań. Dlatego rodzice Adama są słusznie zaniepokojeni.

Chłopiec nie potrafi radzić sobie ze złością, on tylko potrafi ją skanalizować tak, by agresja uzewnętrzniała się w świecie wirtualnym. Co jednak się stanie, gdy zabraknie tego “wentyla bezpieczeństwa” – np. zepsuje się komputer? Nie twierdzę oczywiście, że chłopiec rzuci się z nożem na rodzinę, jednak będzie miał ogromny problem z buzującą w nim złością, z którą nie potrafi nic zrobić.

Złość – jaka jest naprawdę?

Gdy chcemy nauczyć dziecko radzić sobie ze złością w konstruktywny sposób, warto zacząć od uświadomienia mu, że (choć czasem wydaje się inaczej) emocja ta narasta w nas stopniowo.

Bardzo dobrze sprawdzającą się metodą, stosowaną przez terapeutów jest metafora balonu. Rozmawiając z dzieckiem o złości proponujemy zabawę – eksperyment.

Na początek należy ustalić granice (np. że nie wolno używać brzydkich wyrazów, czy poruszać jakiś szczególnie drażliwych tematów). Następnie tłumaczymy dziecku, że złość jest jak balon. Zaczyna się zwykle od czegoś małego, a kolejne słowa, myśli, uczynki prowadzą do tego, że złościmy się coraz mocniej.

Dlatego proponujemy, by dziecko powiedziało coś, co nas rozzłości. Gdy to usłyszymy robimy lekko zagniewaną minę i dmuchamy trochę powietrza w balon. Prosimy o kolejne zdanie. Robiąc bardziej zagniewaną minę wdmuchujemy kolejną porcję powietrza. Powtarzamy to do momentu, gdy wydaje się, że balon za chwilę pęknie. Wtedy puszczamy go. Balon miota się po pokoju, a powietrze gwałtownie z niego uchodzi.

Wtedy zapraszamy do powtórzenia eksperymentu. Jednak balon puszczamy już po pierwszym zdaniu. Oczywiście nie dzieje się nic widowiskowego powietrze spokojnie wylatuje z balonu. W ten sposób można obrazowo wytłumaczyć, że łatwiej zapanować nad gniewem na wczesnym etapie.

Gdy już jesteśmy mocno zezłoszczeni – jest to trudniejsze, nasz “balon” mocniej się miota. Nawet przedszkolaki potrafią zrozumieć tę metaforę i z fascynacją obserwują zachowanie balonu. Lekcja taka mocno zapada w pamięć i można później się do tego odwoływać. Gdy dziecko się złości można spytać: “Jak pełny jest twój balon?”. Praktyka pokazuje, że wiele dzieci potrafi trafnie ocenić swe emocje i odpowiada na przykład: “troszeczkę”, “zaraz pęknie” “tak w połowie”.

Relaksacja przez oddychanie

Choć wydaje się to oklepane, przysłowiowe “policz do dziesięciu” ma w sobie myśl pomagającą w zapanowaniu nad złością. Ciekawą właściwością ciała człowieka jest to, że to co się w nim dzieje wpływa na przeżywane emocje. Gdy się złościmy przyspiesza pracę serce, oddech staje się krótki i urywany, cali się spinamy. Jednak działa to też w drugą stronę.

Gdy uda nam się zapanować nad oddechem, przechodzi także złość. Warto więc nauczyć się prostej techniki relaksacyjnej, można ją zresztą ćwiczyć wraz z dzieckiem.

Siadamy wygodnie i przez chwilę staramy się poczuć całe swoje ciało, jego napięcia. Następnie próbujemy rozluźnić każdy z mięśni, zaczynając od palców nóg, przez stopy, łydki, uda, miednicę, brzuch, tors, ręce, aż do szyi i mięśni twarzy. Kolejne części ciała wymieniamy na głos powoli, dając czas na poczucie i rozluźnienie napięć.

Teraz koncentrujemy się na oddechu. Bierzemy głęboki wdech, zatrzymujemy powietrze w płucach przez sekundę i powoli wydychamy, zatrzymując się na wydechu na kolejną sekundę. Warto zsynchronizować swój oddech z oddechem dziecka.

Głębokie, spokojne, wolne oddychanie kontynuujemy przez kilka minut, prosząc też dziecko by wyobraziło sobie, że powietrze oczyszcza je z napięcia, tak jakby zabierało całą złość i stres i pozwalało mu umknąć na zewnątrz.

Po ćwiczeniu należy porozmawiać z dzieckiem o ćwiczeniu, jak je zrozumiało, jak się podczas niego czuło. Niektóre dzieci nie potrafią spokojnie usiedzieć kilku minut, lub nie rozumieją instrukcji, jednak z większością udaje się je przeprowadzić.

Ćwiczenie można skrócić do trzech bardzo wolnych wdechów i wydechów. Kluczem do powodzenia jest częste ćwiczenie tej techniki, w wielu sytuacjach. Może się ona wydawać nudna, jednak wyuczona i często ćwiczona, daje bardzo dobre efekty. Im częściej dziecko ją wykonuje, tym większe ma szanse na przypomnienie jej sobie w momencie kryzysu.