Rada poszerzonego kręgu rodzinnego

Rada poszerzonego kręgu rodzinnego

Gdy rodzina dotknięta jest patologią, urzędnicy zajmujący się pomocą społeczną widzą coraz częściej tylko jedno rozwiązanie – odebrać dzieci i umieścić je w placówce opiekuńczej. To może i najłatwiejsze wyjście, ale bynajmniej nie rozwiązuje istoty problemu, a ponadto coraz częściej jest nadużywane. Na szczęście można inaczej.

Funkcjonująca w Polsce ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie zawiera bardzo nieprecyzyjne sformułowania, co dotyczy zwłaszcza enigmatycznego pojęcia „środowiska zagrożonego przemocą”. W rezultacie osoby pracujące przy telefonicznej linii wsparcia rodziców zagrożonych pochopnym odebraniem dzieci przez urzędników (helpline Rzecznika Praw Rodziców) mówią o coraz większej liczbie przypadków wprawiania sądowej maszyny w ruch wskutek niesprawdzonych pomówień. Z drugiej strony Polskę obowiązuje Deklaracja Praw Dziecka, co oznacza, że instytucje państwowe są zobowiązane do ingerencji w obronie bezpieczeństwa dziecka, gdy tylko pojawia się cień podejrzenia, że „prawa dziecka” mogą być łamane. Rezultatem jest przyjęte przez urzędników państwa założenie, że lepiej kilka razy się pomylić i odebrać dziecko zdrowej rodzinie, niż być zbyt zachowawczym i pozostawić je w rodzinie dysfunkcjonalnej, zagrażającej zdrowiu i życiu najmłodszych.

W tej chwili prawie nikt nie kwestionuje tego podejścia. Problem polega na tym, czy rzeczywiście rodzina patologiczna, dysfunkcjonalna to twór nadający się wyłącznie do „odstrzelenia”. Ile osób zawodowo zaangażowanych w opiekę społeczną powiedziałoby: „co prawda ojciec pije i bije swą konkubinę oraz dzieci, ale widzę szansę ocalenia tej rodziny!”?

Okazuje się, że nawet mocno zaburzoną rodzinę można jednak uratować. Zapewnić dzieciom właściwą opiekę, a rodziców wyciągnąć z patologii. Propozycję taką oferuje powstały w Nowej Zelandii, a działający w tej chwili w wielu krajach program Family Congerences Group – Rada Poszerzonego Kręgu Rodzinnego.

Poszerzony Krąg Rodzinny
Idea jest prosta (choć zastosowanie jej w życiu jest dużym wyzwaniem) i opiera się na założeniu, iż najlepsze wsparcie stanowi dla nas rodzina oraz przyjaciele. W wielu przypadkach sposób nie działa, dlatego, że, na przykład, dalsza rodzina nie chce się wtrącać w problemy krewnych dotkniętych problemem dysfunkcji lub zwyczajnie o problemach tych nie wie. Bywa też, że rodzina jest skłócona (podobnie przyjaciele czy bliscy znajomi). Nie chcą się wtrącać w czyjeś osobiste problemy, uważając to za ingerencję w prywatność dorosłych i niezależnych osób. Rada Poszerzonego Kręgu Rodzinnego zmienia sposób widzenia problemu. Jak to się dzieje? Generalnie pomysł polega na zorganizowaniu spotkania, na którym zostaje przedstawiony problem z którym zmaga się rodzina, a uczestnicy są proszeni o wypracowanie planu pozwalającego danej rodzinie na wyjście z trudnej sytuacji. Z jednej strony plan może obejmować konkretne działania podejmowane przez bliższych i dalszych krewnych czy przyjaciół, ale też konkretne propozycje wsparcia instytucjonalnego. Opowiadał o tym przedstawiciel FGC z Holandii – Rob van Pagee podczas dwudniowych warsztatów, które odbyły się w Warszawie.

Jak to się robi
Niezależny koordynator FGC (nie jest on pracownikiem socjalnym, a osobą naprawdę niezależną!) rozmawia z rodziną, której dotyczy problem. Przedstawia ideę rodzinnej narady i prosi o wskazanie osób, które warto w to włączyć. Potem udaje się do wskazanych osób, prosząc o poszerzenie kręgu – kogo jeszcze warto zaprosić? Skompletowanie całego składu bywa trudne. Rodzina może być ze sobą skonfliktowana, ludzie, których problem dotyczy mogą się bać lub wstydzić ujawnienia ich problemu. W co trudniejszych sytuacjach prowadzone są wstępne (przed spotkaniem właściwym) mediacje pozwalające wysoce skonfliktowanej rodzinie na zdobycie umiejętności spokojnej dyskusji nad rozwiązaniem problemu. Kto zalicza się do poszerzonego kręgu rodzinnego? Ciotki, wujkowie, teściowie, babcie, kuzyni, ale też przyjaciele, czasem sąsiedzi, czasem nawet życzliwi ludzie z pracy, czy członkowie wspólnoty religijnej (z parafii czy duszpasterstwa).

Sama sesja wygląda następująco: najpierw przedstawiciele instytucji zajmującej się pomocą rodzinie krótko prezentują problem. Na przykład pracownik socjalny opowiada o standardowych procedurach i możliwościach pomocy, osoba należąca do wspólnoty Anonimowych Alkoholików mówi kilka słów o tym, jak AA działa i jakie wsparcie oferuje, itp. Przedstawiciele „systemowi” przedstawiają też tzw. „warunki brzegowe” – czyli  kryteria, który musi spełnić plan by został zaakceptowany. Na przykład – dziecko musi mieć zapewnione bezpieczeństwo oraz zaspokojenie potrzeb fizycznych i emocjonalnych. Koordynator przedstawia problem nad którym należy pracować. Na przykład: Jak sprawić, by dziecko przychodziło do szkoły odpowiednio ubrane, najedzone, z właściwymi podręcznikami, itp.? Następnie wszyscy ludzie „z zewnątrz” zostawiają rodzinę (przy stole zastawionym jedzeniem, tak by stworzyć bardziej przyjazną atmosferę debaty) na czas na tyle długi, by mogli wypracować plan. Narada taka może trwać nawet kilka godzin. Po debacie plan zostaje przedstawiony koordynatorowi, który musi go zaakceptować. Pracownik socjalny z kolei rozlicza rodzinę z wykonania tego planu.

Dlaczego to działa lepiej niż rozwiązania „systemowe”
Przede wszystkim – dlatego, że to sami zainteresowani są autorami planu. Są zmotywowani, by go zrealizować, nie jest narzucony siłowo, z zewnątrz, groźbą odebrania dzieci. Można się obawiać, czy ludzie kompletnie bezradni życiowo, którzy do tej pory zupełnie zawiedli jako rodzice stworzą wartościowy plan rozwiązania problemu. Pamiętajmy jednak, że właśnie dlatego prosimy o wypracowanie planu poszerzony krąg rodzinny – ludzi, którzy sami nie są skażeni patologią. Doświadczenia dziesiątków tysięcy takich interwencji pokazują, że typowy plan poradzenia sobie z problemem obejmuje 18 punktów, z czego aż 80 procent to rozwiązania zakładające wsparcie rodziny (np. ciotki Ania i Basia będą przychodzić na zmianę na dwa wieczory w tygodniu, by zająć się dziećmi, a w tym czasie ich mama będzie chodzić na terapię) tylko 20 procent to rozwiązania „systemowe”. Co więcej, te ostatnie są zwykle bardzo konkretne. Np. rodzinie grozi zabranie dzieci wskutek biedy, ojciec nie może znaleźć pracy, ale jest praca w innym zawodzie – pada propozycja konkretnego kursu pozwalającego na przekwalifikowanie. Oczywiście czasem oczekiwania wsparcia ze strony instytucji bywają nierealistyczne, gdyż np. gmina nie ma funduszy na konkretny cel, jednak otwiera to możliwość starania się o pieniądze od dobroczyńców. Jeśli problem brudnych rzeczy dziecka załatwiłaby łazienka i pralka, doświadczenie pokazuje, że można znaleźć ludzi, którzy zdecydują się to  prywatnie sfinansować. Badania pokazują także, iż zainteresowani z reguły trzymają się wypracowanych przez siebie planów, a co ciekawe, tam gdzie one zawodzą to często nie przez brak pomocy ze strony „poszerzonego kręgu rodzinnego”, lecz wskutek zaniedbań po stronie instytucjonalnej. Oczywiście przedstawiam w tym artykule to podejście w tej chwili w dużym uproszczeniu, jednak konkretne przykłady rodzin, którym udało się pomóc są imponujące. Dlatego jest to podejście godne polecenia. Daje szansę ludziom, którzy w dotychczasowym systemie są skazani na wykluczenie. Możemy nie tylko zapewnić bezpieczeństwo dzieciom, ale także zapewnić je zachowując ich prawo do własnej mamy i taty.