Asertywność jako panaceum na problemy małżeńskie?

Asertywność jako panaceum na problemy małżeńskie?

W psychologii asertywnością określa się umiejętność wyrażania własnego zdania, uczuć, postaw i potrzeb, bez agresji i naruszania praw innych.  Asertywny człowiek dba o swoje potrzeby, bez lęku, wyraża otwarcie swoje zdanie i korzysta ze swoich praw, akceptując prawo innych do dbania o siebie. Brzmi to fantastycznie i takie jest. Asertywność choć z założenia mająca poprawiać relacje, traktowana bywa niestety jako bierno-agresywny sposób na obronę własnego egoizmu.

Dlatego postawa asertywności bywa sposobem na przejście przez życie z zachowaniem poczucia, że cokolwiek dzieje się dookoła, ja jestem w porządku, jak długo stosuję się do określonych reguł – np. stosowania komunikatów Ja.  Lepszą podstawą budowania dobrych relacji małżeńskich jest postawa, w której przestaje być najważniejsze JA i zaspokajanie swoich potrzeb, a na piedestale zostaje postawione MY – małżeństwo. Na ile istotna to różnica?

Poznajmy panią Martę. Sprząta, gotuje, dba o dom, a jednocześnie ma męża, który nie potrafi tego docenić i nigdy jej nie chwali. Zgodnie z zasadami zebrała się w sobie i asertywnie opowiedziała o kilku konkretnych sytuacjach braku wdzięczności, obficie poczęstowała męża opisem, jakie w związku z tym przeżywa uczucia i emocje. Wyraziła swoje oczekiwania – że mąż czasem jej podziękuje. Mąż już na samym wstępie monologu wyłączył się ze słuchania, przyzwyczajony do „marudzenia” żony. Co prawda pani Marta przeżyła pewną ulgę z związku z faktem, że wyraziła siebie, jednak nic to nie zmieniło.

Dlatego, jeśli chodzi o budowanie dobrych relacji małżeńskich bardziej przydatne wydaje się opieranie o wiedzę dotyczącą odmiennego funkcjonowania psychicznego kobiet i mężczyzn. Z reguły kobiety potrzebują możliwości opowiedzenia o swoich emocjach, wygadania się. Z kolei mężczyźni potrzebują krótkich, jasnych komunikatów, bez konieczności domyślania się z kontekstu czy mowy ciała, o co chodzi. Jeżeli akceptujemy te różnice i potrafimy czasem pójść na kompromis i zrobić coś dla drugiej osoby (np.  wysłuchać jej opowieści o przeżywanych emocjach) to właśnie będzie budowało relację. Mąż pani Marty być może potrzebuje krótkiego komunikatu zamiast elaboratu o uczuciach.

Zgadzam się, że dobrze jest rozmawiać o problemach, zamiast je w sobie tłamsić. Tylko trzeba być przygotowanym, że niekoniecznie druga osoba dostosuje się do naszych oczekiwań, czy zmieni swoje postępowanie. Nie zmienimy wieloletnich nawyków funkcjonowania drugiej osoby przez samo wyrażanie swoich oczekiwań dotyczących zmiany.

Co może realnie pomóc? Zaakceptować to czego zmienić się nie da (jak długo nie jest to przemoc). Mieć nawyk szukania dobrych stron każdej rzeczy mało przyjemnej.  Na przykład warto zastanowić  się na początek nad korzyściami i kosztami takiego, a nie innego sposobu funkcjonowania w parze. Pani Marta na przykład zastanowiła się, że choć co prawda mąż nigdy nie chwali i nie docenia wykonywanych obowiązków domowych, z drugiej strony jest tak samo powściągliwy gdy coś nie wychodzi. Nie skarży się, nie marudzi, przyjmuje różne wydarzenia takimi jakimi są. Zwykle każde z niesympatycznych zachowań ma też swoje pozytywne konsekwencje, które warto odkryć.

Nie oznacza to, że nie warto rozmawiać o trudnych sprawach. Często problemy biorą się z faktu, że jedna osoba nie wie, jakie są oczekiwania drugiej. Tyle, że rozmowa, nawet super poprawnie przeprowadzona,  nie  gwarantuje zmiany.  Bardziej realistycznym sposobem na zmianę męża (czy żony) jest dostrzeganie i szczere docenianie tych momentów, gdy zachowuje się zgodnie z tym, czego byśmy oczekiwali. Dla przykładu pani Marta zaczęła „przyłapywać” męża na drobnych przejawach wdzięczności. Gdy w przypływie dobrego humoru pochwalił jej obiad, uśmiechnęła się i rzuciła: „Cieszę się, że ci smakuje. Od razu mi przyjemniej. Lubię wiedzieć, że warto się starać.”

Z samych „żelaznych” zasad asertywnego wyrażania swoich potrzeb, czy zdania rzeczywiście warto nauczyć się unikania zachowań agresywnych, umiejętności otwartej komunikacji, technik asertywnego wyrażania próśb czy asertywnego przyjmowania krytyki. Z drugiej strony warto wiedzieć, że sama asertywność niczego nie zmienia. Może poprawić humor, może poprawić komunikację, może być jednym z wielu narzędzi budowania pozytywnych relacji, nie będzie na pewno panaceum i sposobem rozwiązania każdego problemu.

A przy okazji polecam humorystyczne ujęcie otwartej komunikacji małżeńskiej, tak na poprawę nastroju. Bo czasami, gdy nie możemy czegoś zmienić, pomóc nam może gdy zaczniemy się z tego śmiać. (PS – przepraszam, na końcu pojawia się wulgaryzm, jest on jednak uzasadniony artystycznie, ufam, że zostanie mi ten cytat wybaczony).