Gdy moje potrzeby stają się bogiem…

Gdy moje potrzeby stają się bogiem…

Komunikacja bez przemocy (zwana też językiem żyrafy, czy porozumieniem bez przemocy) została stworzona przez Marshalla Rosenberga w latach 60 ubiegłego wieku. Wpisuje się w nurt psychologii humanistycznej a proponowana jest jako remedium na konflikt i generalnie jedyny styl komunikacji, który pozbawiony jest elementów przemocowych. Koncentruje się na dwóch aspektach komunikacji – uczciwego wyrażania siebie (definiowanego jako taki sposób komunikacji, który inspiruje empatię odbiorcy) i empatii. Opiera się na założeniu, że ludzie z natury są empatyczni, pełni współczucia, a przemoc jest wyuczona kulturowo, w procesie wychowania. Cytat: „Postawę tę nazywam Porozumieniem Bez Przemocy, mając tu na myśli i pacyfizm w rozumieniu Ghandiego, czyli nasz naturalnie współczujący stan, który osiągamy, kiedy przemoc ustąpiła już z naszego serca.” ( Porozumienie bez przemocy. O języku serca s 12) Innymi słowy u samych podstaw komunikacji bez przemocy (NVC) tkwi oświeceniowy mit o wrodzonej dobrej naturze człowieka.

Wg Rosenberga wszystkie ludzkie zachowania wynikają z prób zaspokojenia nielicznych podstawowych ludzkich potrzeb, które same w sobie nigdy nie są w konflikcie z potrzebami innych osób. Konflikty powstają ze względu na niewłaściwe (przemocowe) strategie realizowania tych potrzeb. Wg Rosenberga, jeśli potrafilibyśmy zidentyfikować potrzeby innych i wsłuchali się w emocje je otaczające, możemy uzyskać harmonię. A zatem problemem jest sposób komunikacji, przemocowy język, próby manipulacji.

Celem NVC jest odejście od kulturowo wdrukowanych w nas przemocowych sposobów komunikacji i zmiana nie tylko samego sposobu komunikacji, lecz postaw, sposobu myślenia o człowieku. O tym celu opowiada wielokrotnie sam Marshall Rosenberg, podkreślający, że jego ostatecznym celem, marzeniem jest zmiana sposobu myślenia całej ludzkości, tak by wszyscy posługiwali się NVC. Kluczem do tego ma być zastąpienie wyuczonego sposobu porozumiewania się „językiem żyrafy”. Rosenberg stworzył nośną metaforę przeciwstawiając język żyrafy – łagodny i wegański (na swoje wystąpienia zawsze zabierał uroczą pluszową żyrafią maskotkę ) językowi szakala – wzbudzającego naturalny odruch obrzydzenia padlinożercy.

Podstawą osiągnięcia tego wzajemnego współczucia jest używanie języka, który opisuje emocje, a fakty przedstawia w neutralny, obiektywny sposób. Dlatego stanowczo odrzuca określenia wartościujące, takie jak zło czy dobro, sprawiedliwość versus niesprawiedliwość.

Podstawowa struktura komunikacji bez przemocy składa się z czterech kroków:
1. Opisanie obserwowanych faktów neutralnym językiem (np. „widzę cztery mokre ręczniki zwinięte w kłębek na podłodze”)
2. Wyrażenie emocji z tym odczuwanych (np. „czuję zdenerwowanie”)
3. Wyrażenie własnej potrzeby, jak najbardziej podstawowej, bez oceny czy usprawiedliwienia (np. „potrzebuję móc wytrzeć ręce”)
4. Wyrażenie prośby (np. „Poproszę cię, odwieszaj ręczniki na miejsce”).

W odpowiedzi odbiorca może wyrazić empatię za pomocą parafrazy (ujęcia tego samego nieco innymi słowami), potwierdzając, że prawdziwie słucha i rozumie. Oczywiście to tylko podstawy, zasad i reguł NVC jest znacznie więcej, jednak nawet ten opis wystarcza, by zrozumieć idee stojące u jej podstaw.

Duchowość NVC

Sam termin „nonviolent communication” wywodzi się z ahinsa – zasady moralnej obecnej w hinduizmie, buddyzmie, i w dżinizmie, której częścią jest unikanie wszelkiej przemocy – w tym słownej. Jednak z zasady tej bierze też podstawę – odrzucenie jakiejkolwiek formy kary. Uważa, że tylko kultury operujące pojęciem dobra i zła wynalazły karę, a zatem są de facto przemocowe.

Swój stosunek do religii Rosenberg wyraża nieomal wprost w wywiadzie (Marshall Rosenberg on Religion). Powołując się na badania Miltona Rokeacha twierdzi, że osoby religijne w 80% są pozbawione współczucia i nie ma w tym zakresie różnicy między najliczniejszymi religiami. Kontynuuje, mówiąc, że gdy zapraszają go do swoich krajów osoby religijne należą do tych pozostałych 20%.

O podłożu światopoglądowym Rosenberg mówi więcej w dziele „Practical Spirituality. Reflections on the Spiritual Basis of Nonviolent Communication”, wydanym w 2004 roku.

„Myślę, że ważne jest by ludzie widzieli, że u podstaw NVC jest duchowość oraz by uczyli się procesu z myślą o tym. Tak naprawdę to jest praktyka duchowa, którą próbuję pokazać jako drogę życia. Choć o tym nie mówimy, ta praktyka ludzi uwodzi. Nawet, jeśli praktykują (NVC) jako mechaniczną technikę, zaczynają doświadczać czegoś, co dzieje się między nimi a innymi ludźmi, czego nie byli zdolni doświadczać wcześniej. A zatem ostatecznie dochodzą do duchowości tego procesu. Zaczynają widzieć, że chodzi o coś więcej niż proces komunikacji i zdają sobie sprawę, że jest w istocie manifestacją określonej duchowości”. Dalej Rosenberg podkreśla, że stworzył NVC jako sposób uświadomienia sobie, doświadczenia tego, co nazywa „Umiłowaną Boską Energią” (Beloved Divine Energy).

Czy rzeczywiście naukowe?

Co ciekawe, aby zostać certyfikowanym trenerem NVC należy przejść przez kolejne stopnie wtajemniczenia, dostępne dla coraz węższego grona wybranych. Mimo to następcy Rosenberga stanowczo odcinają się od oskarżeń o sekciarską strukturę, tłumacząc kolejne stopnie certyfikacji zwykłą w psychoterapii praktyką szkoleń zawodowych. Tak samo uczniowie Rosenberga i jego następcy stanowczo utrzymują, że NVC oparte jest o solidne dane naukowe.

Problem? Rosenberg często w swoich wypowiedziach przytacza „fakty” w podobny sposób jak zacytowane kilka akapitów wyżej badania Miltona Rokeacha, które tak naprawdę dotyczyły po prostu reakcji emocjonalnych Amerykanów na śmierć Martina Luhtera Kinga. Jakimś cudem nikt nie kwestionuje twierdzeń Rosenberga, mimo iż nie potrzebujemy szczegółowej analizy danych naukowych, a wystarczy prosty test rzeczywistości, by zobaczyć jak to jest z tym współczuciem w świecie. Innymi słowy – proszę pokazać instytucje charytatywną, która zrobiła więcej dla biednych, chorych i pokrzywdzonych niż Kościół Katolicki i możemy zacząć dyskutować o definicji „współczucia”. Takie powoływanie się na bliżej niesprecyzowane badania czy opinie naukowców są u Rosenberga i jego zwolenników normą, choć mam wrażenie że mało kto zadał sobie trud dotarcia do materiałów źródłowych (czasem te wypowiedzi są na tyle ogólne, że trudno zidentyfikować źródła „faktów naukowych”).

Mimo twierdzeń o naukowych podstawach NVC, w rzeczywistości oparte są na redukcjonistycznej wizji człowieka, w której kierowany jest on wyłącznie wąskim zestawem potrzeb oraz dwóch zestawów emocji – związanych z poczuciem zaspokojenia lub niezaspokojenia tych potrzeb. Czym różni się z tym momencie człowiek od zwierzęcia? Wydawałoby się, że rozumem, myślami. A może zdolnością do poświęcenia siebie i swoich potrzeb w imię wyższych wartości? Nie wg Rosenberga.

Kwestia rozumu

Rosenberg odrzuca rozum, przypisuje mu wręcz negatywny wpływ na nasze życie. Rozumowanie, ocenianie jest sprzeczne z jego definiowanem np. współczucia. Mówi o współczuciu jako obecności bez użycia rozumu. Podobnie gniew definiuje jako emocję powstałą właśnie wskutek używania rozumu:
„Źródłem uczuć bynajmniej nie jest cudze postępowanie, lecz nasze własne potrzeby. Kiedy jesteśmy z nimi w kontakcie, to niezależnie od tego, czy w danej chwili potrzebujemy otuchy, samotności czy dobrej organizacji, zawsze mamy łączność ze swoją energią życiową. Możemy doznawać silnych uczuć, ale nie bywamy zagniewani. Gniew bierze się z rozumowania, które jest oderwane od naszych potrzeb i nas samych odgradza od życia. ” (Porozumienie bez przemocy s. 130)

Kwestia wartości

Jak już wspomniałam wcześniej Rosenberg odrzuca pojęcie dobra i zła, oraz całego systemu wartości – prawdy, dobra, sprawiedliwości. Ważne są tylko podstawowe potrzeby. Najlepiej uwidacznia to słynne powiedzenie Rosenberga „Czy wolisz mieć rację czy być szczęśliwym?” Jak każdy dobrze brzmiący slogan – brzmi fantastycznie, jednak co to tak naprawdę oznacza? Czy ludzie rzeczywiście powinni być bardziej zainteresowani zaspokojeniem swoich własnych, wąskich, egoistycznych potrzeb zamiast poszukiwać prawdy? Czy w celu zaspokojenia swych potrzeb nie jest bardziej wskazane podporządkowanie się kłamstwu, zamiast upieranie się przy prawdzie?

Wedlug maksymy Rosenberga Jezus był idiotą, który wolał mieć rację niż być szczęśliwy, do tego stopnia że oddał za to życie. Oddał życie za obiektywne Dobro i Prawdę.
Właśnie gdy zaczynamy mówić o wartościach Porozumienie Bez Przemocy ukazuje swą okrutną stronę. W gruncie rzeczy jest zaprzeczeniem tego, co samo głosi. Prowadzi do psychologicznego terroru. Pozbawiony przemocy język żyrafy przedstawiany jest jako opozycja do przemocowego i oceniającego języka szakala. Jednak samo to rozróżnienie jest czarno – białe. Mamy dobry – jedyny słuszny język żyrafy i zły przemocowy język szakala. A zatem u samych podstaw NVC jest czarno-biały podział na dobro i zło i potępienie, mimo deklarowanego odrzucenia tych pojęć i oceny.

Problem języka

Świętej pamięci profesor Włodzimierz Fijałkowski już wiele lat temu zwracał uwagę na potęgę języka. Słowa, którymi posługujemy się na opisanie rzeczywistości rzeczywiście kształtują naszą wobec niej postawę. Profesor podawał przykład „leków antykoncepcyjnych”, które de facto niczego nie leczą a niszczą naturalny cykl kobiety, czasowo ją ubezpładniając. Współcześnie cała genderowa nowomowa jest nastawiona na zmianę języka a co za tym idzie postaw. Pojawiają się feminatywy, które choć dziś brzmią śmiesznie, coraz mocniej wchodzą w użycie – szczególnie np. w postępowych instytucjach szkoleniowych. Także Rosenberg zdawał sobie sprawę z potęgi języka. Właśnie dlatego dążył do eliminowania słów, które nawiązywałyby do systemu wartości. Rzeczywiście, gdyby udało mu się osiągnąć cel zastąpienia języka naturalnego „językiem żyrafy” na całym świecie, nastąpiłaby zmiana mentalności. Bogu dzięki, sztuczny język zawsze przegrywa z naturalnym.

Problem przemocy w Porozumieniu bez Przemocy.
Jako dowód na to, że język żyrafy jest panaceum na problemy i konflikty życiowe podawane są zwykle przez jego propagatorów spektakularne sukcesy odnoszone na przykład w środowiskach patologicznych. Otóż na przykład w pewnym domu poprawczym wprowadzono NVC i okazało, się że mieszkańcy tego domu wyszli z zachowań patologicznych. Trzeba przyznać, że wiele z zaleceń NVC – na przykład by mniej oceniać, nie wyzywać, więcej słuchać, mówić wprost o swoich potrzebach zamiast stawiania żądań – ma sens. Jestem w stanie wyobrazić sobie sukces NVC w poprawczaku właśnie dlatego, że jest absolutnym kontrastem wobec zwykłego sposobu komunikacji w tym środowisku.

Jednak z drugiej strony u osób praktykujących NVC widać specyficzne okrucieństwo, kojarzące się mi osobiście z postawą członków sekt. Odrzucają oni jakikolwiek inny sposób komunikacji jako przemocowy. Jeżeli ktoś chce na własnej skórze doświadczyć o co chodzi proponuję na jakiejś grupie dyskusyjnej dotyczącej NVC rzucić hasło związane z obiektywnym dobrem, złem, sprawiedliwością czy obiektywną prawdą. Nie namawiam by zapytać: „A co właściwie jest złego w karach, skoro dzięki temu można wychować dobrego człowieka?” bo to zbyt okrutne. Pierwsza rzecz, którą usłyszy jest pseudodiagnoza własnego stanu psychicznego i potrzeb z ust ludzi, których nawet nie zna.

Gdy jedyna akceptowalna forma komunikacji opiera się na wchodzeniu w buty psychologa z ulicy diagnozującego emocje i potrzeby rozmówcy w imię deklarowanego współczucia, rezultat bywa czystą manipulacją.

Jak w każdym modnym podejściu psychologicznym, wiece z tego co głosi Rosenberg ma sens i stosowane z umiarem w odpowiedniej sytuacji może pomoc w komunikacji. Jak w każdym modnym podejściu Rosenberg mistrzowsko posługuje się metaforą i rzuca dobrze brzmiącymi hasłami. Jednak u założeń leży światopogląd sprzeczny nie tylko z światopoglądem chrześcijańskim, lecz też racjonalnym agnostycyzmem, o czym może świadczyć interesujący fakt, że jedyne polemiki z propozycją Rosenberga, które udało mi się odnaleźć w Internecie padły z ust katolika z jednej strony a sceptyka-racjonalisty z drugiej.