Wielozadaniowość – dobra czy zła?

Wielozadaniowość – dobra czy zła?

Ludzie nie potrafią sobie dobrze radzić z wielozadaniowością, a kiedy twierdzą, że to możliwe, oszukują samych siebie!

Earl Miller, profesor neurobiologii Massachusetts Institute of Technology

W roku 1984 naukowiec James R Flynn opublikował niezwykle ciekawe analizy. Okazało się, że od początku XX wieku następuje wstały wzrost ogólnego ilorazu inteligencji społeczeństw cywilizacji zachodniej. Przez 100 lat średni iloraz inteligencji ludzkości wzrósł o imponujące 30 punktów.

Jednakowoż w roku 2018 naukowcy, Bernt Bratsberg i Ole  Rogeberg opublikowali wyniki badań na dużą skalę, które wykazały, że efekt Flynna nie tylko się zatrzymał, lecz zmienił kierunek. Najwyższy iloraz inteligencji (pokoleniowo) mają osoby urodzone w latach 70, XX wieku. Potem następuje  spadek ilorazu inteligencji – o około 7 punktów na generację (15-20 lat). 

Jednocześnie możemy zaobserwować coraz większą inwazję nowych technologii w życie codzienne ludzi, zwłaszcza dzieci i nastolatków, utrzymujących na przykład, że są wielozadaniowi i nie potrafią uczyć się w ciszy. Potrzebują dudniącej w tle muzyki, a przychodzące co chwilą powiadomienia na smartfonie wcale im nie przeszkadzają, po prostu taki mają styl życia i  uczenia się.

Czy rzeczywiście młode pokolenie jest wielozadaniowe, jak się chwali, a zdolność błyskawicznego przerzucania się z zadania na zadanie ułatwia naukę i poprawia  efektywność?

Moda na wielozadaniowość doczekała się wielu badań, począwszy od klasycznego eksperymentu wykonanego przez naukowców z Uniwersytetu Stanforda w 2009 roku. Badacze postanowili sprawdzić efektywność wykonywania różnorodnych zadań intelektualnych przez osoby mieniące się wielozadaniowcami. Po wstępnych testach wyłoniono 300 osobową grupę – ludzi wielozadaniowych i kontrolną – osób preferujących wykonywanie jednej rzeczy naraz.

Obie grupy zaangażowano do szeregu testów, które wykazały jednoznacznie, że u wielozadaniowców jest gorsza koncentracja uwagi, zdolność ignorowania informacji nieistotnych i ich odfiltrowywania z przekazu. Co gorsza, gdy sprawdzano zdolność obu grup do szybkiego przeskakiwania z zadania do zadania (a więc umiejętności, z której samozwańczy wielozadaniowcy są dumni) znów okazało się, że osoby jednozadaniowe są znacznie efektywniejsze!

Ophir, E., Nass, C., & Wagner, A. D. (2009). Cognitive control in media multitaskers. Proceedings of the National Academy of Sciences of the United States of America, 106(37), 15583–15587. https://doi.org/10.1073/pnas.0903620106

Kolejne badania, a właściwie ich analizę zbiorczą opisuje Anders Hansen w książce: „Wyloguj swój mozg”:

„Wnioski, jakie grupa naukowców opublikowała po przeanalizowaniu ponad 100 rożnych badań dotyczących wpływu telefonu komórkowego na proces uczenia się, nie mogły być bardziej wymowne: „Wielozadaniowość realizowana za pomocą telefonów komórkowych przeszkadza w procesie uczenia się za pośrednictwem kilku rożnych mechanizmów”. Konkluzja jest zatem taka, że telefon komórkowy zakłóca proces uczenia się zarówno u dzieci, jak i u dorosłych, przy czym naukowcy wyraźnie podkreślali, że problem ten niektórych osób dotyka dużo bardziej niż innych.”

(„Wyloguj swój mózg s. 130).

O pułapce wielozadaniowości pisze też autor bestsellera ” Praca głęboka. Jak odnieść sukces w świecie, w którym ciągle coś nas rozprasza”, Cal Newport. Wyeliminowanie pokusy wielozadaniowości jest według autora kluczem do odniesienia sukcesu i efektywnej pracy. Problemem jest jednak wyrobienie złych nawyków u wielu bardzo młodych ludzi.

Jeżeli jest ktoś zainteresowany zaobserwowaniem tego w praktyce, proponuję następujący eksperyment – podczas spotkania z grupą młodzieży proszę spróbować  zarządzić złożenie na czas spotkania smartfonów do koszyczka, stojącego przy wejściu na salę. Kilka osób z pewnością bez większego problemu je odłoży, jednak spory odsetek zareaguje na tę propozycję, oburzeniem, jakbyśmy zażądali odrąbania sobie dłoni. Nie jest to kwestia niechęci do rozstania z własnością, bo gdybyśmy zarządzili złożenie przy wejściu do sali plecaków na czas spotkania, nie byłoby z tym najmniejszego problemu. Pojawi się opór. Nawet, gdyby polecenie dotyczyło wyciągnięcia smartfona z kieszeni i schowania go do plecaka, część ludzi będzie do tego niezdolna. A gdyby ich do tego zmusić, już po kwadransie pojawią się zachowania świadczące o dyskomforcie – wiercenie się, gniecenie papierków, mazanie długopisami po kartkach, nerwowe podrygiwanie nogą, rozmowy, a szczególnie silnie – czochranie się i zabawy włosami. Sporo dzieci i nastolatków wskutek wyrobienia nawyku ciągłego korzystania ze smartfona staje się niezdolna do skupienia uwagi na czymkolwiek przez okres dłuższy niż kilka minut. Jeżeli nie zaczną gmerać przy ekraniku, czują ogromny dyskomfort.

Wyrobieniu nawyku wielozadaniowości sprzyjała niestety też nauka zdalna, podczas której dzieci i młodzież musiała jednocześnie słuchać nauczyciela, korzystać ze sprzętu i odpowiadać na pytania bądź robić notatki, co wymagało od nich zwracania uwagi na bardzo różne bodźce wzrokowe i słuchowe.

Detoks cyfrowy.

Każdemu praktycznie człowiekowi, który zauważa u siebie tendencję do „wielozadaniowości”, czyli męczy się musząc wykonywać jakieś zadanie dłużej niż kilka minut bez przerwy  przydałby się detoks cyfrowy – całkowite odcięcie od ekranów na co najmniej trzy tygodnie. Ten okres jest niezbędnym minimum, pozwalającym mózgowi zacząć wracać do normy. Oczywiście łatwiej powiedzieć niże wykonać, jednak (w przypadku gdybyśmy chcieli taki detoks przeprowadzić swoim dzieciom) nieodzowną pomocą będzie książka psychiatry dziecięcego, Vbictorii Dunckley pt. „Od nowa – wymieć śmieci z mózgów dzieci” (2022)  opisująca szczegółowo, jak to z powodzeniem wykonać.

Z kolei osobom, które nie są w stanie przeprowadzić detoksu cyfrowego (choćby ze względu na obowiązki zawodowe) można doradzić stopniowe wprowadzanie jednozadaniowości. Zacząć można od tworzenia klasterów czynności (metoda opisana w książce Michaela Hyatta „Free to focus”). Chodzi o to, by podobne zadania zebrać razem i wykonać je jedno po drugim, bez rozproszeń (np. wyłączywszy smartfon). W ten sposób, mimo zachowania dynamiki – działania następują szybko, jedno po drugim, nie ma obniżającego efektywność przestrajania się między kompletnie odmiennymi zadaniami, tak jak w typowej wielozadaniowości.

Jedynymi zadaniami, które można ewentualnie łączyć ze sobą są czynności wykonywane niemal całkowicie automatycznie z niezbyt wymagającymi intelektualnie zadaniami – na przykład słuchanie podcastu czy muzyki  i jednoczesne zamiatanie domu.  Wykład słuchany w czasie sprzątania, choć nie zostanie zbyt dobrze przyswojona wiedza, może umilić nudę rutynowych czynności. Muzyka zdecydowanie czyni z kolei te zadania łatwiejszymi do wykonania.

Od wielozadaniowości – będącej tak naprawdę przerzucaniem uwagi między konkurującymi o te same zasoby umysłowe zadaniami – warto stopniowo odzwyczajać się, tym bardziej, że wszyscy ludzie sukcesu, dzielący się swoimi radami, podkreślają że zdolność całkowitego skupienia się na jednej, wykonywanej aktualnie czynności jest kluczem do odniesienia sukcesu, a rozproszenia – najlepszą drogą do porażki.

„Wielozadaniowość jest uporczywie podtrzymywanym mitem. Uwaga skoncentrowana na jednym zadaniu to klucz powodzenia”.

Dr. Caroline Leaf