Legalizacja pedofilii

D. R. Riegel twierdzi, że kontakty seksualne są często inicjowane przez dzieci i jeśli np. wzajemna masturbacja z osobą dorosłą sprawia obu osobom przyjemność — nie jest to nic złego.
Dyrektor chłopięcej szkoły chóralnej i znany psycholog molestujący seksualnie chłopców poddanych jego opiece, afery pedofilskie w USA, internauci podający się za dzieci i ślący nieletnim „kolegom” pornografię — to tematy ciągle poruszające ludzi. A gdyby to się wydarzyło mojemu dziecku? Lepiej nie myśleć. Osoby odczuwające pociąg seksualny do dzieci są napiętnowane społecznie i dość powszechna jest opinia, że są to ludzie skrzywieni moralnie, w świadomy sposób decydujący się na kontakty seksualne z nieletnimi. Czym naprawdę jest pedofilia?
Definicja i korzenie
Pedofilia jest definiowana jako dewiacja seksualna polegająca na odczuwaniu satysfakcji seksualnej tylko i wyłącznie w kontaktach z dziećmi. Badania wskazują, że większość pedofilów stanowią mężczyźni. Zachowania pedofilne zwykle rozpoczynają się już w okresie dojrzewania, choć zwykle ujawniają około 20. roku życia. Bywają też osoby, które zaczynają odczuwać pociąg seksualny do dzieci dopiero w wieku dojrzałym. Badacze nie potrafią jednak odpowiedzieć, jaka jest etiologia zaburzenia. Zostały ustalone jedynie czynniki ryzyka, zwiększające prawdopodobieństwo jego wystąpienia. Są to: bycie ofiarą przemocy w rodzinie jako dziecko, konflikty rodzinne, zaburzenia emocjonalne i osobowościowe, nałogi (uzależnienie od lekarstw, alkoholu, narkotyków). Jedna z teorii głosi, że pedofile rekompensują swoje poczucie bezsilności, angażując się w taki rodzaj relacji seksualnej, który daje im większą kontrolę i władzę, niż jest to możliwe w relacji z osobą dorosłą.
Proces
Uwodzenie ma często charakter parodii zalotów. Pedofile zwykle uwodzą dzieci, które wydają się samotne, smutne czy złe na swoich rodziców. Początek „flirtu” to najczęściej ofiarowanie „dorosłej przyjaźni” dziecku — tzn. traktowanie go jak osoby dojrzałej, w pełni odpowiedzialnej za podejmowane decyzje. Pedofil ofiarowuje dziecku tę odrobinę czułości i szacunku, której ono tak bardzo potrzebuje. Potem przychodzi zwykle pora na prezenty, rozmowy o seksie, wspólne oglądanie pornografii, pieszczoty, aż w końcu seks. Każdy kolejny etap stanowi niewielki krok dalej, tak że nie budzi podejrzeń. Rzadko uwiedzeniu seksualnemu towarzyszy przemoc.
Leczenie
Leczenie polega w większości wypadków na pomocy w zachowaniu abstynencji seksualnej. Tylko niewielka część pedofilów przestaje odczuwać pociąg seksualny do dzieci — w tej grupie zmiana preferencji następuje zwykle jako „efekt uboczny” terapii zaburzeń emocjonalnych. Próby bezpośredniej zmiany preferencji (np. warunkowanie przez nakłanianie pedofila do masturbacji podczas oglądania dorosłej pornografii) nie są zbyt efektywne. Najczęściej stosowana terapia skupiona jest na uświadomieniu pacjentowi, że wyrządza dzieciom krzywdę, i na pomocy w zachowaniu czystości. Poniżej przedstawię kilka najskuteczniejszych metod.
Trening empatii
Niemal 100% pedofilów uważa, że dzieci same dążyły do kontaktu seksualnego i że był dla nich przyjemny. Jeżeli ktoś ma choć nikłe pojęcie o psychologii rozwojowej, wie, że dla dzieci kontakt fizyczny nie stanowi takiego tabu jak dla dorosłych. W dorosłym życiu dotykamy wyłącznie osób bliskich, a jedyną kulturowo akceptowalną formą kontaktu fizycznego z osobą nieznaną jest uścisk dłoni. Dzieci nie mają tych oporów. Potrafią wskoczyć na kolana sympatycznej, a wcześniej nigdy niewidzianej cioci, lubią się przytulać. Trzeba też podkreślić, że dziecięce przytulanie nie ma podtekstu seksualnego (choć niewiele osób zdaje sobie sprawę, że twórcy tego mitu — Freud i Kinsey opierali się na zeznaniach niewielkiej i niereprezentatywnej grupy osób z zaburzeniami).
Podstawowym zadaniem terapii jest więc, po pierwsze, uświadomienie pedofilowi, że to, co odczytał jako zachętę do seksu, wcale nią nie było. Drugim celem jest uprzytomnienie mu, że w swoim pragnieniu uzyskania satysfakcji seksualnej ignorował nadawane przez ofiarę sygnały sprzeciwu. Nauka empatii polega na tym, że pedofil czyta lub ogląda nagrane na wideo zwierzenia osób (już dorosłych, ale i dzieci), które przeżyły uwiedzenie seksualne przez dorosłego. Opowiadają o swoim przeżyciu, uświadamiając, że wbrew wyobrażeniom pedofila nie były to bynajmniej przeżycia szczęśliwe. W drugim etapie pacjent opisuje swoje doświadczenia seksualne, lecz z perspektywy dziecka, które tego doświadczyło. Zwierzenie to może też zostać przez niego opowiedziane przed kamerą i odtworzone. Oglądnięcie siebie mówiącego z perspektywy molestowanego dziecka jest ogromnym wstrząsem. Metoda ta skutecznie uświadamia pedofilowi, że wyrządził komuś krzywdę. Jest pierwszym etapem motywującym do zachowania czystości.
Terapia grupowa
Działa na podobnej zasadzie jak spotkania AA. Zachowujący abstynencję pedofile wspierają się nawzajem, opowiadając o swoich drobnych osiągnięciach, z dnia na dzień. Gdy zaczynają ich nawiedzać wyobrażenia, że jakieś dziecko inicjuje kontakt, opowiadają o tym, a pozostali uczestnicy grupy starają się wykazać, że to tylko zaburzona wyobraźnia. Spotkania grup „anonimowych pedofilów” są oceniane jako najskuteczniejsze w osiąganiu długoterminowej abstynencji — tylko nieustanna świadomość problemu jest warunkiem czystości. Problem polega na silnym społecznym stygmacie. Jeśli ktoś się przyznaje: „Jestem członkiem AA”, postrzegany jest jako osoba o silnej woli, podejmująca walkę z alkoholem. Pedofil żyjący w czystości nie może liczyć na podobny szacunek.
Pedofilia jako normalna opcja seksualna
Gdy w 1972 roku dr J. E. Fryer pojawił się na konferencji Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego (APA) w przebraniu — masce, peruce i z mikrofonem zmieniającym głos — jako dr Anonymous, lekarz homoseksualista, napiętnowany w środowisku jako zboczeniec, wzywając do położenia kresu dyskryminacji, zrobiło to wstrząsające wrażenie na uczestnikach konferencji. Wystąpienie to było zaledwie wstępem do batalii. W rezultacie gdy rok później każdy z członków Towarzystwa otrzymał list wzywający do położenia kresu dyskryminacji homoseksualistów, w wyniku głosowania członków APA homoseksualizm został wykreślony z listy chorób. Decyzja ta nie była podjęta na podstawie analizy naukowych badań nad homoseksualizmem, lecz w drodze głosowania będącego wyrazem wymagań ideologicznych tamtych czasów. Była to decyzja polityczna.
Piszę o tym, ponieważ charakterystyka pedofilii jest niemal identyczna z charakterystyką homoseksualizmu. W większości wypadków nie jest to chwilowy eksperyment seksualny, lecz trwała preferencja o nieznanym pochodzeniu. Nawet najzagorzalsi obrońcy homoseksualizmu jako normalnej opcji seksualnej nie są w stanie wykazać jego biologicznych podstaw, z drugiej strony nie istnieje jednoznaczny profil psychologiczny homoseksualisty, co sugeruje, że w różnych przypadkach źródła tych preferencji mogą być różne. To samo dotyczy pedofilii.
Jedyne, czego potrzeba, aby pedofilia została określona mianem normalnej, alternatywnej opcji seksualnej, to sprzyjająca temu polityczna atmosfera. Możliwe, że czytelnik roześmiał się, czytając to twierdzenie, jednak wydaje się to naprawdę kwestią niedalekiej przyszłości.
W USA od lat działa organizacja NAMBLA — Północnoamerykańskie Stowarzyszenie na rzecz Miłości Męsko–Chłopięcej. Na działaczy i prace tej organizacji powołują się niektórzy orędownicy uprawomocnienia pedofilii na konferencjach Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychologicznego. NAMBLA głosi, że tradycyjna rodzina jest środowiskiem wrogim dla wolności dziecka, ponieważ nie pozwala mu na samostanowienie. Wolność jest tu definiowana jako prawo do podejmowania decyzji o podjęciu współżycia seksualnego ze starszą osobą. Organizacja postuluje pozbawienie rodziców prawa do ingerencji w decyzje dziecka. Taka wizja świata znajduje poklask nawet wśród członków APA, mimo głoszenia oczywistej bzdury o utożsamianiu rozwoju intelektualnego z rozwojem emocjonalnym. W rzeczywistości dziecko intelektualnie zdolne do wykonywania takich samych operacji myślowych jak dorosły nie jest jeszcze wystarczająco dojrzałe emocjonalnie, aby podjąć w pełni odpowiedzialne decyzje dotyczące np. swojego życia seksualnego. Jednak motto na stronie internetowej NAMBLA głosi: „Wolność jest niepodzielna. Wyzwolenie dzieci, kobiet, miłośników chłopców i homoseksualistów w ogólności może się urzeczywistnić wyłącznie jako komplementarne aspekty tego samego marzenia” (David Thorstad).
Nieszkodliwe
Głównym argumentem przeciw pedofilii jest fakt, że stosunek seksualny jest dla dziecka przeżyciem szkodliwym psychicznie. Ze względów etycznych trudno przeprowadzić eksperyment naukowy jednoznacznie tego dowodzący. W tym celu trzeba by zbadać dużą losową grupę do tej pory niemolestowanych seksualnie dzieci za pomocą wielu testów psychologicznych, a następnie części z nich zapewnić kontakt seksualny z osobą dorosłą i ponownie poddać testom. Aby badania były rzetelne, powinny być też longitudinalne — tzn. prowadzone przez szereg lat, by stwierdzić skutki dziecięcych kontaktów seksualnych w życiu dorosłym, dlatego też nikt takich badań nie podejmie. Badanie skutków molestowania seksualnego w dzieciństwie (tzw. procedura ex–post facto) jest też problematyczne, ponieważ nie wszystkie osoby chcą o tym rozmawiać, chcą bowiem tamte przeżycia wymazać z pamięci. Poza tym molestowanie seksualne często jest wynikiem działań kazirodczych i związane jest ze wzrastaniem w rodzinie patologicznej, co także miałoby wpływ na wyniki badań. Na koniec rzetelne przeprowadzenie takich badań wymagałoby udziału ogromnej liczby osób. Jest to więc zadanie metodologicznie ogromnie skomplikowane.
Spójrzmy na inne zjawisko, które także ze względów etycznych jest trudne do rzetelnego naukowego badania — syndrom poaborcyjny. W roku 1989 C. Everett Koop podjął próbę wyjaśnienia stanu badań nad syndromem w liście do prezydenta Ronalda Regana. Po trwającym rok studium amerykańskich badań naukowych nad wpływem aborcji stwierdził, że wszystkie są metodologicznie niepoprawne. Napisał, że choć część kobiet uskarża się na problemy emocjonalne po dokonaniu aborcji, brak jest naukowo potwierdzonych badań nad wpływem aborcji na zdrowie fizyczne i psychiczne kobiet. Oznaczało to, że brak dowodów zarówno na występowanie syndromu, jak i przeciw jego występowaniu. Koop postulował więc przeprowadzenie longitudinalnych, rzetelnych metodologicznie badań, by to rozstrzygnąć. W tym samym roku panel powołany przez APA jednogłośnie stwierdził, że legalna aborcja nie stwarza niebezpieczeństwa wystąpienia poważnych problemów psychologicznych. Postulowane przez Koopa badania zostały skutecznie zastopowane. Jakie są tego konsekwencje?
Wanda Nowicka, z polskiej organizacji, współpracującej blisko z amerykańskim pro-aborcyjnym Planned Parenthood twierdzi, że syndrom poaborcyjny nie istnieje, lecz został wylansowany ze względu na medialność tematu — płaczące kobiety pokrzywdzone przez los. Według niej problem dotyczy zaledwie kilku matek z zaburzeniami emocjonalnymi, które te swoje przeżycia opowiadają na łamach kolejnych pism czy w programach radiowych i telewizyjnych.
Widać tu bezpośrednią analogię do skutków pedofilii. Argumentu Nowickiej można bezpośrednio użyć wobec ofiar pedofilii. Łatwo twierdzić, że do treningu empatii wykorzystuje się „łzawe” opowieści zaledwie kilku osób z zaburzeniami emocjonalnymi, które przez swą medialność zostały wylansowane. Tym bardziej, że na stronie NAMBLA można znaleźć “świadectwa” osób dorosłych, które inicjacje seksualną przeżyły w wieku dziecięcym i twierdzą, że było to dobre.
Zdrowy rozsądek
Zawsze jednak pozostaje zdrowy rozsądek i naturalny odruch, aby nie pozwolić skrzywdzić swego dziecka, odruch obrony potomstwa! Czy naprawdę tak jest? Zmiany obserwowane we współczesnym prawie sugerują coś innego. Odruch obrony potomstwa jest skutecznie niszczony u matek. Zostają demokratycznie uchwalone nowe prawa i jest to oklaskiwane jako zwycięstwo demokracji w dążeniu do zapewnienia pełni wolności osobistej i obrony praw kobiet. Niejedna kobieta dała się przekonać, że lepiej dla dziecka będzie, gdy zostanie uśmiercone jeszcze w jej łonie, niż się urodzi np. z zespołem Downa. Kobiet dokonujących aborcji ze względów medycznych, „bo nie chcą musieć zajmować się potworkiem”, jest niewiele, większość, cierpiąc, uważa, że robi to „dla dobra dziecka”. W Holandii udało się skutecznie przekonać społeczeństwo, że lepiej jest zabić noworodka, niż narazić go na życie w doświadczeniu bólu, nawet jeśli jego rozwój intelektualny byłby niezaburzony. Kolejne logiczne etapy osłabiania wrażliwości pojawią się już za chwilę. Oglądałam nagranie wideo z Terri Schiavo, z którą udawało się rozmówcy nawiązać kontakt na poziomie nigdy niedoświadczanym przez wiele dzieci autystycznych. Terri reagowała np. emocjonalnie na słowa kluczowe — takie jak matka. Wiadomo, że Terri została uśmiercona w majestacie prawa. Logicznym krokiem jest więc uśmiercanie dzieci, które funkcjonują na podobnym poziomie intelektualnym i mają zaburzony kontakt z rzeczywistością. W momencie gdy dopuściliśmy myśl, że lepiej dziecko uśmiercić, niż pozwolić mu żyć w chorobie, o ileż łatwiej jest dopuścić myśl, że kontakty seksualne z osobą dorosłą mogą być dla naszego dziecka rzeczą dobrą i wspomagającą rozwój. Szczególnie gdy podpisze się pod tym Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne — a nie można ukryć, że właśnie psychologowie amerykańscy nadają ton całej współczesnej psychologii.
W kierunku legalizacji pedofilii idą też działania prawne.
29 września 2005 roku kanadyjskie organizacje zrzeszające homoseksualistów gwałtownie i skutecznie zaprotestowały przeciw projektowi ustawy uznającej uprawianie seksu z dziećmi do ukończenia 16. roku życia za nielegalne. Granicę nieletniości w Kanadzie stanowi wiek 14 lat. Koalicja Praw Lesbijek i Gejów w Onatrio (CLGRO) wniosła skargę, twierdząc, że taka ustawa nie pozwoliłaby homo– i biseksualnym nastolatkom na wolną ekspresję swej seksualności. W skardze napisali m.in.:
“Młode osoby są zdolne i rzeczywiście szukają relacji seksualnych z tą samą płcią, mogą być faktycznymi inicjatorami takich relacji. W dodatku, przeciwnie do popularnego mitu, relacja seksualna ze starszą osobą nie musi być szkodliwa dla młodej osoby.”
Skarga odniosła skutek, parlament nie zdecydował się na podniesienie granicy wieku. 21 grudnia 2005 roku Sąd Najwyższy Kanady zalegalizował działalność ogólnodostępnych klubów oferujących seks grupowy. Oznacza to, że 14–letnie dziecko może bez żadnych przeszkód uczestniczyć w seksie grupowym w takim klubie. Komentarz LifeSiteNews.com: „Pedofile już nie muszą jeździć do Tajlandii. Mają to samo za darmo w Kanadzie”.
26 stycznia 2006 roku Reuters donosi o filmie o tematyce homoseksualno–pedofilnej, który ma jesienią bieżącego roku wejść na ekrany kin. Będzie to adaptacja kanadyjskiego dramatu komediowego Whole New Thing, którego głównym bohaterem jest 13–latek zakochujący się w swoim homoseksualnym nauczycielu języka angielskiego. Czy w filmie pojawią się sceny seksualne? Kanadyjskie prawo nie przewiduje karania twórców dziecięcej pornografii, „jeśli przedstawia ona walory artystyczne”.
Może zakończę cytatem z publikacji naukowej. D. R. Riegel twierdzi, że kontakty seksualne są często inicjowane przez dzieci i jeśli np. wzajemna masturbacja z osobą dorosłą sprawia obu osobom przyjemność — nie jest to nic złego. Postuluje zatem legalizację pedofilii, a przynajmniej pedofilii w wersji homoseksualnej. Autor w artykule Pedophilia, pejoration, and prejudice, opublikowanym w czasopismie „Sexuality & Culture” (zima 2005), pisze:
“Dowody z różnych badań wskazują, że najwyżej minimalna (jeśli w ogóle) krzywda dzieje się w wyniku kontaktu seksualnego z dorosłym mężczyzną za przyzwoleniem chłopca. Jeśli chłopiec jest skrzywdzony, to najprawdopodobniej przez rozdmuchane reakcje rodziców, nauczycieli, prawników, terapeutów itp. (…)”
“Postuluję położyć kres nieuzasadnionemu pozbawianiu chłopców prawa do własnej seksualności i ich prawa do dokonywania odpowiedzialnych wyborów seksualnych, opartych na świadomości potrzeby unikania krzywdzenia siebie i innych. Odpowiedzialność i wybór to dwie strony tej samej monety i chłopcy są w stanie podejmować odpowiedzialność za swe działania już od wczesnych lat.”
Tekst napisany w 2005 roku, opublikowany w roku 2006 “W drodze” nr 6 (394)/2006 pod załagodzonym przez redakcję tytułem: “Kochamy dzieci” Oceniony w roku 2005 jako “scenariusz wysoce nieprawdopodobny”.
W roku 2013:
Pedofilia „orientacją seksualną”? Już tak!
Data publikacji: 2013-10-31 pch24.pl
Kolejny etap rewolucji seksualnej. Autorzy najnowszej edycji wydawanego przez Amerykańskie Stowarzyszenie Psychiatryczne (APA) podręcznika diagnostycznego chorób i odstępstw od zdrowotnej normy wykreślili właśnie pedofilię z listy zaburzeń!
Informacja jest dość skrzętnie zakamuflowana, ponieważ na oficjalnej stronie opisującej prace nad podręcznikiem znajduje się tylko wzmianka, że praktycznie nic się nie zmieniło, poza tym, iż pedofilię nazwano „zaburzeniem pedofilnym”. Jednak już lektura treści rozdziału “DSM5 Pedophilic Disorder Diagnostic Criteria 302.2 (F65.4)” wskazuje, że jest inaczej.
O zaburzeniu pedofilnym mówimy odtąd – zdaniem APA – tylko wtedy, jeśli w ciągu ostatnich sześciu miesięcy dany człowiek odczuwał pożądanie lub/i współżył seksualnie z dzieckiem poniżej 13. roku życia i było to dla niego źródłem stresu lub trudności osobistych!
Jest to analogiczne do uznawania homoseksualizmu za problem wyłącznie pod warunkiem, że dana osoba cierpi z powodu swoich skłonności homoseksualnych (tzw. homoseksualizm egodystoniczny opisany w podręczniku diagnostycznym ICD-10, w punkcie F66.1) W każdym innym przypadku homoseksualizm jest uznawany za normę.
Autorzy DSM5 piszą wprost:
“Jeśli osoby takie donoszą o braku poczucia winy, wstydu lub niepokoju związanego z tymi impulsami (pociągu seksualnego wobec dzieci – przyp. tłum) … a historia życia wskazuje, że nigdy nie działali zgodnie z tymi impulsami (czyli nie współżyli seksualnie z dziećmi – przyp. tłum), osoby takie mają PEDOFILNĄ ORIENTACJĘ SEKSUALNĄ, a nie zaburzenie pedofilne.”
(Pedophilic Disorder Diagnostic Criteria 302.2 (F65.4))
Na pozór jest to tylko niewinne doprecyzowanie, mające na celu uniknięcie stygmatyzowania osób, które czując pociąg seksualny do dzieci, nigdy żadnego dziecka nie zgwałcili. Przypomnijmy, że ta sama argumentacja stała za wykreśleniem homoseksualizmu ze spisu chorób – by uniknąć stygmatyzacji.
Jakie będą konsekwencje wprowadzenia nowej definicji? Proszę popatrzeć na skutki wykreślenia homoseksualizmu z listy zaburzeń w roku 1973 i wyprowadzić oczywistą analogię. Twierdzenie, że cierpienie osoby odczuwającej pociąg seksualny wobec dzieci to “zinternelizowana pedofobia” i jedyne co dana osoba ma prawo zrobić to zaakceptować swą pedofilię? Zakaz podejmowania prób terapii pedofilii? Małżeństwa pedofilne? Uznawanie twierdzenia, że dla dzieci współżycie seksualne z dorosłymi jest szkodliwe za mowę nienawiści? Oczywiście! Czeka nas to wszystko, plus rzeczy, których nie potrafimy na razie sobie nawet wyobrazić.
Działania na wielu frontach
Trzeba sobie zdać sprawę, że orzeczenie APA w sprawie pedofilii zbiega się z co najmniej dwoma innymi działaniami na wielką skalę. Z jednej strony Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) wprowadza standardy edukacji seksualnej, w ramach których rozbudza się sztucznie seksualność dzieci przez np. naukę masturbacji już od czwartego roku życia, a w szkole podstawowej opisywanie szczegółów stosunku seksualnego, zachęcanie do stosowania antykoncepcji, itp. Kto nie wierzy – zachęcam do poczytania “Standardy edukacji seksualnej w Europie. Podstawowe zalecenia dla decydentów oraz specjalistów zajmujących się edukacją i zdrowiem”.
Co to oznacza w praktyce? Dzieci, których seksualność została w sztuczny sposób przedwcześnie i nadmiernie rozbudzona będą szukać kontaktu seksualnego z dorosłymi. To się już dzieje. W czasie niedawnej międzynarodowej konferencji poświęconej bezpieczeństwu dzieci w internecie pani Janice Richardson z organizacji Insafe mówiła, że 80 procent zdjęć nieletnich zgłaszanych jako pornografczne to fotografie wykonane i umieszczone w internecie przez same dzieci oraz nastolatków w okresie dojrzewania!
Następny krok, jakiego możemy się spodziewać, to larum podniesione przez postępowców, że dzieci same szukają kontaktów seksualnych, uznają je za dobre i chyba o wiele lepiej pozwolić odpowiedzialnemu dorosłemu, stosującemu odpowiedzialnie środki zapobiegające chorobom wenerycznym wprowadzić dziecko w świat seksu miło i bezpiecznie, z odpowiedzialnością i troską, niż gdyby miały nieodpowiedzialnie eksperymentować z rówieśnikami (tu pojawią się informacje o liczbie chorób wenerycznych związanych z dziecięcymi i nastolatkowymi eksperymentami seksualnymi).
Trzeci wymiar działań jest głębszy. Kto może jasno i skutecznie przeciwstawić się promocji pedofilii? Oczywiście Kościół Katolicki. A zatem należy zniszczyć jego autorytet. Pojedyncze przypadki – w dodatku najczęściej będące w rzeczywistości homoseksualną efebofilią (pociąg seksualny wobec osób tej samej płci, będących w okresie dojrzewania) – są nagłaśniane do tego stopnia, że niektórzy zaczynają dokonywać utożsamienia: ksiądz = pedofil.
Wracając do sedna sprawy. Póki łatka pedofila jest przydatna do stygmatyzowania kapłanów katolickich nie będziemy mieć zdecydowanych ruchów prawnych w zakresie legalizacji pedofilii. Owszem, już słyszymy opinie, że pedofilia i efebofilia są OK, o ile dziecko samo wyraża zainteresowanie współżyciem. Ale tylko wtedy jeśli pedofilem jest artysta, celebryta, nauczyciel… Dlatego jestem przekonana, że gdy badania społeczne wykażą wystarczająco silny spadek zaufania społecznego wobec Kościoła Katolickiego, machina prawna ruszy dalej.
Próbny balon “pedofilnej orientacji seksualnej” zestrzelony!
Data publikacji: 2013-11-01 pch24.pl
Z ogromną satysfakcją usłyszałam tłumaczenie Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychiatrycznego, że sformułowanie “pedofilna orientacja seksualna” użyte w opisie kryteriów różnicowania zaburzenia pedofilnego jest “przejęzyczeniem”, które zostanie poprawione w kolejnych dodrukach DSM-5.
Trochę mnie jednak dziwi, iż znajdują się osoby na serio przekonane, że taka “pomyłka” w podręczniku diagnostycznym, który przeszedł wielokrotną recenzję naukową, dotycząca w dodatku hasła o które są toczone od dawna boje, jest naprawdę wyłącznie przejęzyczeniem.
Na początek warto przypomnieć, że walka o normalizację pedofilii trwa już od dłuższego czasu. Jak pisze Charles Silverstein:
“Poza homoseksualizmem Podręcznik Diagnostyczno-Statystyczny Zaburzeń Psychicznych (DSM) wymienia także sadyzm, masochizm, ekshibicjonizm, voyeuryzm, pedofilię i fetyszyzm jako zaburzenia psychiczne. Jeśli nie ma obiektywnego, niezależnego dowodu, że orientacja homoseksualna jest sama w sobie nienormalna, jakie istnieje usprawiedliwienie umieszczania jakiegokolwiek z innych zachowań seksualnych w DSM? (…) Mija w tej chwili 35 lat od usunięcia homoseksualizmu z DSM, co było naszym celem krótkoterminowym. Nasz cel długoterminowy – usunięcie z DSM różnie określanych perwersji seksualnych, zaburzeń seksualnych i parafilii, w zależności od wydania, nie został zrealizowany”[1].
Już w trzy lata później odbyło się pierwsze sympozjum naukowe, na którym jako eksperci występowali pedofile. Było to sympozjum w Baltimore (17 sierpnia 2011), gdzie profesjonaliści i osoby identyfikujące się jako “przekraczające bariery wieku w ekspresji seksualnej” spotkali się, by przedyskutować problem rewizji amerykańskiego podręcznika diagnostyki zaburzeń DSM, podkreślając konieczność usunięcia zeń pedofilii jako – pojęcia nieprecyzyjnego i stygmatyzującego[2]. Podczas konferencji pro-pedofilni specjaliści zastanawiali się, w jaki sposób można wpłynąć na kształt publicznej debaty by promować większą tolerancję dla “seksu przekraczającego bariery wieku”.
Oczywiście użycie sformułowania “pedofilna orientacja seksualna” w podręczniku diagnostycznym mogło być rzeczywiście tylko przypadkowym, a niefortunnym błędem. Jednak musimy być świadomi, że niezależnie od dobrych intencji naukowców tworzących takie opisy, będą one wykorzystywane przez określone grupy dla celów politycznych. Pozostaje nam być czujnym i reagować równie zdecydowanie jak do tej pory.
Aby uświadomić, po jak cienkim lodzie stąpamy, chciałabym jeszcze przytoczyć historię opowiedzianą w 2011 roku przez dr. Josepha Nicolosiego na konferencji poświęconej terapii reparatywnej męskiego homoseksualizmu:
“Jeden z trendów w amerykańskiej psychologii w tej chwili to dążenie APA do normalizacji pedofilii. Pozwólcie, że opowiem krótką historię. Z żoną często rozmawiamy na temat homoseksualizmu, co jest bardzo męczące. Dlatego staramy się w czasie wolnym jednak nie rozmawiać na tematy zawodowe. Zatem, mamy przerwę, siedzimy na werandzie, pijemy herbatę, odpoczywamy. Żona subskrybuje pewne czasopismo, wychodzące raz w miesiącu, które zawiera recenzje wszystkich opublikowanych artykułów naukowych dotyczących psychologii. Przegląda je, odwraca kartki i nagle mówi: “Patrz, nowe badanie, opublikowane przez Amerykańskie Stowarzyszenie Psychologiczne (APA), mówiące że dzieci niekoniecznie ponoszą szkodę w związku z kontaktem seksualnym z osobą dorosłą, co więcej w niektórych przypadkach może być to dla nich korzystne.”
Mówię: “Żartujesz chyba, pokaż mi to. Na pewno nie ma tam tego, co mówisz”. Czytam… widzę, że to badanie śmieciowe, nic nie warte z naukowego punktu widzenia. Zatem wysyłam je do dziesięciu moich kolegów, naukowców. Mówię im – zobaczcie APA publikuje badanie, mówiące, że dzieci nie odnoszą szkody wskutek kontaktów seksualnych.
I co zrobili członkowie mojej profesji? “Hm, kto wie, kto to może ocenić…” – asekuranckie odpowiedzi. W USA mamy bardzo silny konserwatywny ruch. Może słyszeliście o Laurze Schlessinger, prowadzącej program w radio, bardzo konserwatywnej. Wysłałem jej ten artykuł. Opowiedziała w radio, że APA mówi, że pedofilia jest normalna i naturalna. Zdenerwowało to chyba wszystkich. Cały zestaw konserwatywnych organizacji zorganizował konferencję prasową, na której wydali oświadczenie w tej sprawie. Jednak APA stwierdziło – trzymamy się nauki, więc jeśli to jest dla was niemiłe, uważacie że narusza wasze wartości, musicie zrozumieć, ponownie to ocenić, bla, bla, bla. Jednak podtrzymywaliśmy nacisk i nie wiem jak się to stało, ale Kongres jednomyślnie potępił APA za tę publikację. Mimo to Amerykańskie Stowarzyszenie Psychologiczne trzymało się swojego zdanie – że to nauka.
W tym momencie włączyło się Amerykańskie Stowarzyszenie Psychiatryczne, potępiając Amerykańskie Stowarzyszenie Psychologiczne. Nigdy w historii te dwa stowarzyszenia nie były w opozycji. A zatem mieliśmy po swojej stronie Amerykańskie Stowarzyszenie Psychiatryczne, media i Kongres. W tym momencie APA znienacka poddaje się. Swoją drogą – zwrócili się do trzech firm zajmujących się public relations (ze względu na kryzys wizerunku) i dwie z tych organizacji nie chciały się tą sprawą zająć. Jednak po całym tym nacisku APA ponownie przeanalizowało badania od strony metodologii i stwierdziło – oj, rzeczywiście, to nie jest rzetelne badanie naukowe. I co mówi wam to o nauce? Pod wystarczająco silnym naciskiem, zmienia zdanie. Teraz uwaga – przyciągnęło to naszą uwagę, bo siedzieliśmy na werandzie i piliśmy kawę. Gdybyśmy nic nie zrobili, figurowałoby to w literaturze naukowej i było cytowane, mielibyśmy przypis za przypisem: “Kontakty seksualne bywają korzystne dla dzieci”.
PRZYPISY:
[1] Ch. Silverstein “The Implications of Removing Homosexuality from the DSM as a Mental Disorder “Archives of Sexual Behavior 2009/38:161–163, s.162
[2] Konferencja sponsorowana była przez otwarcie pro-pedofilne stowarzyszenie – B4U-ACT