Klucze i wytrychy do motywacji

Klucze i wytrychy do motywacji

Gdy robiliśmy badania stanu psychicznego polskich nastolatków po nauce zdalnej, okazało się, że jednym z większych problemów jest motywowanie się do nauki. Mam wrażenie, że wiele osób dorosłych ma podobny problem. Dlatego zapraszam do chwili refleksji nad tym, co możemy zrobić sami dla siebie by zmotywować się do działania.

Klucz: Po co żyję?

Pytanie może wydawać się abstrakcyjne, filozoficzne a może i groźne, jednak jest naprawdę kluczowe. Aby zmotywować się dziś do podejmowania trudów, muszę wiedzieć do czego dążę, jaki jest cel, sens mojego życia.  Dlatego naprawdę warto zacząć od odpowiedzi na to pytanie. Bo wtedy wiemy, co nas motywuje na poziomie najważniejszym, ostatecznym.  Odpowiedź ta staje się punktem odniesienia do oceny aktualnie podejmowanych wysiłków.  To, co robię teraz może być zgodne z celem, neutralne, lub z nim sprzeczne.

Może konkretny przykład. Anna jest bardzo zmęczona. Najprostszym, nie wymagającym wysiłku sposobem jest zalegnięcie ze smartfonem w dłoni w łóżku i przeglądanie mediów społecznościowych. Ale może też włożyć trochę więcej wysiłku i przygotować sobie relaksującą kąpiel z aromatycznymi ziołami, lub zaproponować dzieciom wspólne poczytanie książki. Gdy myśli o swoim celu ostatecznym, a jako wierząca uznała, że jest to dążenie do bycia zbawionym i pomoc najbliższym w tym dążeniu, to pierwszy sposób zupełnie nie przybliża do celu, a może wręcz oddala. Anna zna siebie na tyle, by wiedzieć, że spędzi z tym smartfonem w dłoni zbyt dużo czasu, a prawdopodobnie oglądnie sporo rzeczy, które ją zdenerwują, a poza tym nie odpocznie naprawdę, raczej zabije czas. Z kolei na zabawę z dziećmi (choć to akurat jako wyraz miłości najbardziej przybliża ją do celu) jest zbyt zmęczona. Dlatego wybiera neutralną kąpiel.

W gruncie rzeczy to jest najważniejszy klucz pobudzający do działania. Będzie nas motywowało to, co przybliża do ostatecznego celu życia. Jednak sporo rzeczy, które robimy na co dzień nie ma bezpośredniego wpływu na osiągnięcie tego celu. Przydadzą się nam zatem mniejsze klucze (i wytrychy) do automotywacji.

Klucz: Wytresuj się.

Teoretycznie każdy z nas wie, że powinniśmy kształtować zdrowe nawyki. Na przykład gimnastykę, mycie zębów, zdrowe odżywianie itp. Chodzi o takie nawyki, dzięki którym dbamy o swoje ciało, a zarazem wtórnie o dobre emocje. W zdrowym ciele zdrowy duch jest autentyczną mądrością, a nie tylko powiedzonkiem. Dobre emocje bazują na dobrym stanie fizjologicznym.

Poza zdrowiem dobre nawyki te dają nam jeszcze jedną korzyść – ułatwiają zmotywowanie się w ciężkich chwilach.  Znów przykład. Kamil ma trudny dzień, przeżywa sporo negatywnych emocji. Jednak od lat wyrobił w sobie nawyk codziennego półgodzinnego spaceru do parku. Ta aktywność jest praktycznie automatyczna. Po obiedzie, cokolwiek by się nie działo, wychodzi i spaceruje wśród drzew, odmawiając część różańca. Zrobił tak i tym razem. Mimo ochoty by rzucić się na kanapę przed telewizorem. W rezultacie ruch i dotlenienie poprawiło mu samopoczucie, choć nie zwrócił na to z początku uwagi. Gdyby nie utrwalony nawyk, pewnie by się nie zmobilizował. A tak, przez lata „wytresował się” i zdrowe zachowanie przychodzi automatycznie.

To działanie długofalowe. Dbamy o wyrobienie zdrowego nawyku gdy jesteśmy w dobrej formie i zmotywowali do działania, a automatyzm zaprocentuje, pomagając nam w trudnych chwilach.

Klucz: Pozwól innym, by Cię motywowali.

Każdy z nas potrzebuje czasem usłyszeć coś podnoszącego na duchu i dodającego wiary w możliwość osiągnięcia celów. Nie ma recept uniwersalnych. Jednej osobie doda otuchy wykład zawodowego mówcy motywacyjnego – takiego jak np. Nick Vujcic, ktoś inny woli artykuł z konkretnymi wskazówkami jak poradzić sobie z trudną sytuacją. Jeszcze inna osoba potrzebuje zastrzyku dobrych emocji towarzyszącemu oglądnięciu poruszającego filmu – np. „To wspaniałe życie”, „Cudowny chłopak”, „Piękny umysł”, „Pianista” „Forrest Gump”, „Choć goni nas czas”, „127 godzin”. To oczywiście krótka i subiektywna lista. Warto zapytać znajomych, jakie filmy (czy książki) polecaliby by pobudzić swą motywację, czy zaczerpnąć pozytywnych emocji.

Można też poprosić przyjaciół i rodzinę o pomoc w pobudzeniu motywacji. Sama osobiście czasem robię tak, gdy mam coś do zrobienia, a nie potrafię ruszyć z miejsca. A może ktoś zacznie coś robić razem z tobą i nieprzyjemna, czy nużąca czynność stanie się, dzięki miłemu towarzystwu i pomocy łatwiejsza do wykonania?

A może potrzebujesz kogoś, kto ci powie, że twoje działania są ważne, że zwiększasz pulę dobra na świecie, sprawiasz, że innym się lepiej żyje? Dobre słowo z ust znaczącej osoby też jest motywujące, właśnie dlatego, że zasłużony komplement podnosi na duchu.

Wytrych: Jak nie marchewka to kij.

Każdy praktycznie poradnik motywacyjny przekreśla z góry tzw. motywatory zewnętrzne. Idea jest taka, że jeśli robimy coś pod przymusem, a nie z potrzeby serca, to i tak nic z tego nie wyjdzie. Tyle, że to nieprawda. Czasem robimy coś, bo musimy, bo wisi nad nami kij. W zabawny sposób zostało to przedstawione na pewnym memie krążącym po Internecie. Człowiek wznosi ręce do Boga i wykrzykuje: „Boże, dlaczego muszę wykonywać tę straszną pracę?” na co Pan Bóg  odpowiada dobrotliwie z nieba; „Bo jesteś biedny”.

Nie zapominam, co napisałam na początku – kluczem do motywacji jest mieć przed oczyma najwyższy, ostateczny cel swojej egzystencji. Jednak w chwilach kryzysowych, gdy wszystko inne zawodzi tym, co da motywacyjnego „kopa” może być wizja straty, czy zła, które się wydarzy, jeśli nie zrobię tego, co do mnie należy. To rzeczywiście nie działa na dłuższą metę, ale może się przydać w sytuacji awaryjnej.

Wytrych: Po prostu zacznij

Czasami nie możemy się za coś zabrać, mimo, że to jest ważne. Człowiek zaczyna robić sto innych rzeczy, byle tylko nie zabrać się za tę najważniejszą. Zjawisko to nazywa się prokrastynacją – zajmowaniem się rzeczami nieważnymi zamiast istotnymi. Prostym trickiem, który może nas popchnąć na właściwe tory jest po prostu zacząć to robić. Wyznaczyć sobie konkretny czas – np. „Zacznę to robić i będę robić przez następne 10, 15, 20 minut. Jeśli po tym czasie to nadal będzie wydawało mi się nie do przeskoczenia to zrezygnuję i poddam się.” Bardzo często, gdy przełamiemy swą niechęć, czy wręcz lęk przed podjęciem działania, okazuje się, że całkiem dobrze sobie radzimy i wolimy doprowadzić sprawę do końca zamiast odłożyć i mieć wizję, że cały czas to nad nami wisi.

Bardzo ważne jest, by – gdy już zabieramy się za budzące niechęć działanie, skoncentrować się tylko na nim.  Znów przykład. Anielka postanowiła posprzątać szafę z ubraniami. Ostatnim razem, gdy się przemogła i za to zabrała, zadzwoniła koleżanka z prośbą o pomoc w zadaniach z matematyki. Anielka z ulgą wrzuciła ubrania z powrotem byle jak do szafy i skorzystała z pretekstu, by oderwać się od sprzątania. Teraz ma jeszcze większy problem, bo nieporządek się spotęgował. Właśnie dlatego, przy drugim podejściu do sprzątania wyłączyła telefon, za to nastawiła kuchenny minutnik na 20 minut, by nic jej nie przerywało pracy. Gdy odezwał się dzwonek ze zdumieniem odkryła, że jest w połowie zadania i jest ono mniej straszne niż myślała.

Wytrych: Zobowiąż się do czegoś publicznie

Jesteśmy istotami społecznymi. Istnieją ludzie, na których opinii nam zależy – na przykład rodzina, przyjaciele. To dobrze, bo możemy to wykorzystać do samo-motywowania się. Jeżeli zabieramy się za trudne zadanie, może pomóc jeśli powiemy o tym znaczącym osobom, prosząc, by nas za jakiś czas zapytały, jak idzie praca. To tego można wykorzystać czy normalną, fizyczną sieć społeczną – na przykład powiedzieć współmałżonkowi „Dziś załatwię problem cieknącego kranu, zapytaj mnie wieczorem, jak mi poszło”, lecz też wirtualne sieci społeczne. Mam znajomego pisarza, który regularnie wykorzystuje facebooka w tym celu. Gdy ma blokadę pisarską ogłasza: „Dziś mam zamiar napisać kolejny rozdział książki, czekajcie wieczorem na konkretny wpis!” a kilku znajomym wysyła komunikatorem  prośbę, by wieczorem go z tego rozliczyli. Twierdzi, że mu to bardzo pomaga.

Wytrych: Małe nagrody za małe kroki

Wielkie zadania z jednej strony mogą być motywujące – jest wielki, ważny cel do osiągnięcia, z drugiej strony – mogą demotywować z tego samego powodu. Właśnie dlatego zaleca się podzielenie dużego celu na mniejsze i wyznaczenie małych nagród za ich osiągnięcie. Przykładem może być uczący się do matury Kacper, który podzielił materiał maturalny na konkretne porcje, wyznaczając sobie daty – „kamienie milowe”, podczas których wypełnia próbne testy z danego zakresu tematycznego, a każdy „zaliczony’ test świętuje, losując z słoika przyjemną nagrodę. W słoiku trzyma spisane na kartkach  pomysły na niecodzienne, a zarazem atrakcyjne przyjemności. Ma tam  obejrzenie filmu w kinie, wyprawę na strzelnicę, zakup kolejnej książki z ulubionej serii, ciasto marchewkowe, które uwielbia itp. Zamiast myśleć o maturze (co go bardzo demotywuje), myśli o kolejnym etapie nauki i nagrodzie, która go czeka.

Uwaga na sygnały ostrzegawcze

Może się zdarzyć, że mimo najszczerszych chęci nie udaje nam się zmotywować do działania. Może być wiele źródeł tego problemu. Najłatwiejszy do pokonania problem to brak umiejętności lub zasobów. Chcę coś zrobić, ale mi nie wychodzi, bo czegoś mi brakuje. Receptą na to jest – nauczyć się to robić, zdobyć potrzebne zasoby.

Inna przyczyną może być nadmiar stresu. Może umiesz coś robić, ale jesteś przepracowany? W takiej sytuacji priorytetem będzie odpoczynek i dobry sen. Innymi słowy – zamiast starać się ściąć drzewo tępą siekierą, należy przystanąć i poświęcić czas na jej naostrzenie.

Jednak apatia i niezdolność do zabrania się za cokolwiek może też być objawem depresji. Jeżeli nawet najprostsze codzienne, nawykowe czynności wydają się przerastać twoje możliwości – warto umówić się na rozmowę ze specjalistą, tak by sprawdzić, czy ta niemoc nie bierze się z depresji, z którą naprawdę trudno (jeżeli nie niemożliwe) jest uporać się samemu, siłą woli.